DaddyO.dk ponownie gości na blogu, a tym razem oferują dokładne auto-refleksje, które opierają się na tym, jak się zmienili po zostaniu ojcami. Dzielą się z nami rezultatami, a Ty możesz spróbować zobaczyć, czy to pasuje do Twojego męża – a jeśli jesteś mężczyzną, możesz sprawdzić, czy to pasuje do Ciebie.
10 rzeczy, które się zmieniły, po tym jak zostałem ojcem
Właściwie już to wiedziałem. Wszyscy mi to mówili. Więc właściwie czułem, że jestem dobrze przygotowany. Ale mimo to zaskoczyło mnie, jak wiele rzeczy się zmieniło, po tym jak zostałem ojcem.
Post na blogu pierwotnie miał nazywać się „5 rzeczy, które się zmieniły, po tym jak zostałem ojcem”. Ale gdy napisałem pięć pierwszych punktów, wyraźnie zobaczyłem, że pięć punktów to zdecydowanie za mało. Po prostu potrzebne były jeszcze pięć punktów. Jest tak wiele rzeczy, które się zmieniły.
Moja lista zawiera zarówno większe zmiany, jak i małe codzienne zmiany, i nie jest zbudowana w żadnej chronologicznej kolejności. Pierwszy punkt na liście nie jest więc ani punktem, w którym zauważyłem zmianę jako pierwszy, ani punktem, w którym zmieniłem się najbardziej. Po prostu to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. To bardzo proste, i prawdopodobnie to po prostu bardzo męskie podejście.
1. Moja zdolność do multitaskingu
Doskonale zdaję sobie sprawę, że kobiety od dawna mają patent na zdolność do multitaskingu. A zanim zostałem ojcem, byłem naprawdę kiepski w robieniu kilku rzeczy jednocześnie. Ale to się zmieniło. Nie chcąc stawiać się na piedestale, teraz jestem doskonałym multitaskerem. Z juniorem na ramieniu mogę parzyć kawę, rozmawiać z długowłosą osobą i przeglądać różne media społecznościowe. Więc nazywam to bullshit, gdy niektórzy (czytaj: kobiety) twierdzą, że my mężczyźni nie potrafimy multitaskować. Obecnie pracuję także nad tym, aby móc trzymać telefon między uchem a ramieniem – tej techniki wciąż niestety nie opanowałem.
2. Stałem się człowiekiem A
Moja nastoletnia wersja prawdopodobnie spojrzałaby na mnie ze smutnymi i zmęczonymi oczami i nazwałaby mnie starym głupcem. W wieku 29 lat straciłem umiejętność spania przez cały dzień, co łatwo mi przychodziło w moich nastoletnich latach. Ale dopiero teraz, po tym jak zostałem ojcem, stałem się prawdziwym człowiekiem A. Żeby mnie dobrze zrozumieć, nie budzę się z błyskiem w oczach, gdy junior krzyczy o 05:17. Ale gdy udaje mi się wyciągnąć moje zmęczone ciało z łóżka, przetrzeć sen z oczu i wypić trochę kawy, poranki są po prostu zajebiste. Oczywiście płacę za te wczesne poranki po drugiej stronie, bo nie ma jeszcze 21:30, a już zaczynam przygotowywać się do nocy. I to będzie naprawdę krytyczne w miesiącach jesiennych, kiedy mecze Ligi Mistrzów kończą się najwcześniej około 22:30.
3. Piję więcej kawy
Punkt numer trzy łapie piłkę, którą numer dwa rzucił w powietrze. Piję kawę od czegoś, co powoli zaczyna przypominać 10 lat. Ale moja potrzeba kawy i magicznej kofeiny, która się w niej znajduje, stała się tak intensywna, że teraz można to już zdefiniować jako uzależnienie. Moje uzależnienie od tego ciemnego, kofeinowego, przypominającego herbatę napoju ma oczywiście swoje korzenie w tym, że mój sen nocny został znacznie skrócony, odkąd zostałem ojcem. Po prostu nie funkcjonuję bez mojej kawy.
4. Piję zimną kawę
Punkt numer cztery kontynuuje głębokie zranienie, które punkt numer trzy wysłał (mam nadzieję, że możecie śledzić terminologię piłkarską). Jak już wspomniałem, naprawdę potrzebuję mojej kawy, ale bardzo rzadko mam czas, by usiąść i w spokoju cieszyć się filiżanką brązowego napoju. Najczęściej przerywa mi junior, więc często muszę zadowolić się półzimną kawą. Kiedyś zimna kawa była wylewana, ale mam tak dużą potrzebę kofeiny, że ląduje bezpośrednio w moim gardle.
5. Radość z nie robienia niczego
Kiedyś moje weekendy miały być wypełnione spotkaniami, tak że były zaplanowane z obu stron. Nie miało znaczenia, czy spotkania dotyczyły picia, treningu, piłki nożnej czy kawy, byleby były. Nadal cieszę się z bycia towarzyskim (i z picia), ale jestem również bardzo zadowolony, gdy spędzam weekend bez żadnego spotkania. Relaks z juniorem i długowłosym jest bardzo wysoko na liście rzeczy, które kocham najbardziej.
6. Czuję się odnoszący sukcesy
Zawsze wyobrażałem sobie, że będę miał ważne stanowisko w jakiejś nudnej firmie i zarabiał dobrze ponad pół miliona rocznie, zanim poczuję się jak sukces. To było najwyraźniej czyste złudzenie. W momencie, gdy mój syn się urodził, poczułem się ekstremalnie odnoszący sukcesy. Nie mam pojęcia, czy to zwierzęcy gen we mnie mówi, że reprodukcja oznacza sukces. Faktem jest, że jestem dumny i czuję się jak sukces, gdy patrzę na moją rodzinę.
7. Radość z złych żartów
Długowłosy i moi koledzy prawdopodobnie pomyślą, że zawsze byłem niesamowicie zadowolony z złych żartów. I właściwie może być w tym coś prawdziwego. Ale uważam, że moja radość z złych żartów wzrosła, odkąd zostałem ojcem. Myślę, że to jest coś, co robią ojcowie, opowiadając żenująco złe żarty. Ale to naprawdę świetne. I to jedno z przywilejów, które się dostaje, gdy zostaje się ojcem. Po prostu wolno opowiadać szalone złe żarty. To nasze prawo jako ojców.
8. Mój poziom FIFA drastycznie spadł
Prawdopodobnie nigdy nie byłem naturalnym talentem. Ale naprawdę stałem się całkiem dobrym graczem FIFA. Osiągnąłem poziom, z którego byłem dumny i który zyskał szacunek w kręgu znajomych. Ale to wymagało również niezliczonych godzin przed ekranem i niesamowicie bolesnych kciuków (czytaj: jedna z najgorszych kontuzji FIFA). Odkąd zostałem ojcem, po prostu nie miałem czasu, by utrzymać mój (wysoki) poziom. A te kilka razy, kiedy grałem, byłem niewiarygodnie słaby – to naprawdę smutny rozwój. Smutne, smutne, smutne.
9. Moje słownictwo eksplodowało
Skoki, pieluchy, poduszki do karmienia, ISO-FIX, śpiworek, żółtaczka itd. Zanim zostałem ojcem, nie miałem pojęcia, że istnieje tak wiele słów. Myślałem, że mój zasób słownictwa jest kompletny, ale wciąż regularnie natrafiam na słowa w świecie niemowląt, których znaczenia nie znam. Mój zasób słownictwa wzrósł więc eksplodująco, ale to nie są te słowa, które rzucam, gdy siedzę w brązowej knajpie i piję piwo z kolegami.
10. Gówno, gówno i znowu gówno
Tak, dobrze przeczytałeś. Długowłosy i ja rozmawiamy niesamowicie dużo o gównie. A więc nie o naszym własnym gównie, ale o gównie juniora. Rozmawiamy o konsystencji, o ilości, o kolorze, o częstotliwości itd. Nie ma praktycznie dnia, w którym nie rozmawiamy o gównie. Nie wyobrażałem sobie, że gówno stanie się jednym z najbardziej interesujących tematów rozmów w moim codziennym życiu, zanim zostałem ojcem.